Loading...
ArcheologiaNauka

Arka Noego odnaleziona?

Czy jest możliwe, żeby tysiące lat po tym, jak Noe i jego najbliżsi weszli do arki, w XXI wieku znaleziono jej szczątki? To nie tylko możliwe, ale także coraz bardziej prawdopodobne. Technologia satelitarna, podobnie jak zdjęcia góry Ararat, ujawniają jakiś obiekt na wysokości 4663 metrów, w północno-zachodnim narożu trudno dostępnego bloku lodu i granitu. Badacze określili to jako „zadziwiającą anomalię w zboczu góry” i zdecydowanie jest to coś, czego nie potrafimy zidentyfikować. P

orcher Taylor, analityk bezpieczeństwa i starszy wspólnik w Center for Strategic and International Studies, od 13 lat zafascynowany jest możliwością, że ów tajemniczy obiekt to pozostałości Arki Noego, dzięki której on i jego najbliżsi ocaleli z potopu. „Z czego?” – pytają niektórzy z niedowierzaniem, jakby biblijny opis wielkiego potopu, powodzi trwającej 40 dni i nocy, był jedynie jakimś mitem. Niektórzy opisują tę „anomalię” jako zwykły wybryk natury, niesforny cień, lub też „jakąś konstrukcję będącą dziełem człowieka”. Taylor, zachowując naukową ostrożność, był jednak większym optymistą. W jednym z wywiadów powiedział: „Kiedy zająłem się tym w 1993 r., nie przyjąłem z góry żadnych założeń, czy określonego sposobu myślenia na temat tego, czego szukam. Uważam, że jeśli są to szczątki czegoś, co jest wytworem człowieka, a zarazem ma związek z żeglugą, może też mieć coś wspólnego z Biblią”.

Dlaczego by więc nie skrzyknąć ekipy specjalistów i nie sprawdzić, co faktycznie znajduje się na zboczu góry? Niestety, nie jest to takie łatwe, zarówno ze względów lokalizacyjnych, jak i politycznych. Przede wszystkim góra Ararat leży we wschodniej Turcji, nieopodal granicy z Iranem, Armenią (będącą dawniej częścią ZSRR) i Nachiczewanem, a żadne z tych państw nie jest dziś zbyt przyjaźnie nastawione do takiego projektu. Jednym słowem, tamtejsze władze nie życzą sobie, by jacyś obcokrajowcy wałęsali się po ich terenie. Nie są chętne do współpracy ani z naukowcami, ani z grupami kierującymi się pobudkami religijnymi. W pobliżu nie ma żadnego lotniska, ani też lokalnych połączeń, które mogłyby umożliwić dotarcie na miejsce. W ogóle nie ma tam nic.

Jednakże dla zdjęć satelitarnych podobne przeszkody nie istnieją, w rezultacie zdjęcia mogą nam pokazać, że coś się tam znajduje. Nie jest tylko do końca jasne, co to takiego. Na stronie internetowej poświęconej poszukiwaniu Arki Noego, znajduje się taka informacja: „Wiele osób jest przekonanych, że góra Ararat jest miejscem, w którym wylądowała Arka Noego, jednak Biblia nic takiego nie mówi. W Biblii jest tylko napisane, że łódź osiadła gdzieś na górach Urart (Ararat), na które składają się setki wzniesień, z których sama góra Ararat jest najwyższym. Z tego powodu niektórzy ludzie, w przeszłości wyciągnęli pochopne i niepoparte niczym wnioski, że to właśnie ona była miejscem lądowania Arki, co dało początek lokalnej tradycji.”

By dodać sytuacji nieco pikanterii, wyobraźmy sobie, że Bóg w swej łaskawości pozwala, by mgła, układy polityczne i oddalenie przestały być przeszkodą, i naukowcom udaje się udowodnić za pomocą testów DNA, że owa „zadziwiająca anomalia” w zboczu góry, jest tą właśnie arką, zbudowaną przez Noego. Jakie byłyby tego konsekwencje? W końcu rozmiary tego, co się tam znajduje, wydają się zbliżone do rozmiarów arki, opisanych przez Mojżesza w Księdze Rodzaju. Czy moglibyśmy założyć, że większość sceptyków zaczęłaby wierzyć? Nic takiego nie nastąpiło po odkryciu tak przecież ważnych zwojów z Qumran, w 1947 r., i do dziś sytuacja nie uległa zmianie.

Może zastanawiać fakt, że na całym świecie znaleziono około 250 legend opisujących potop. Większość z tych opowieści zasadniczo odpowiada opisom zawartym w Torze (będącej częścią Starego Testamentu). A i tak wiele osób, bez względu na dowody, z różnych przyczyn nie da wiary biblijnemu opisowi potopu. Byłoby to politycznie niepoprawne i wymagałoby cichego, milczącego przyznania, że istnieje związek między grzechami ludzkości, prowadzącymi do Bożego sądu, a naszymi osobistymi występkami, wymagającymi rozliczenia się przed Bogiem. Gdyby jednak znaleziono dowody potwierdzające opowieść o potopie, niektórzy pewnie by uwierzyli. Jezus na przykład uznawał tę opowieść i odwoływał się do niej, jako do potwierdzenia Bożego Sądu nie tylko w przeszłości, ale także i w przyszłości. Wiarygodne świadectwa nie są konieczne dla uznania, że Biblia mówi prawdę. Dowody jedynie potwierdzają historyczny zapis, jaki sami możemy przeczytać w Piśmie Świętym.

Fragment książki „Dlaczego wierzyć Biblii?”