Loading...
Archeologia

Biblia a archeologia. Przykład Jerycha.

Czy trzęsienie ziemi mogło zniszczyć starożytne Jerycho dokładnie w tym momencie, kiedy Jozue i wojownicy starożytnego Izraela prze­maszerowali wokół jego murów siedem razy, po czym zadęli w trąby? Tego zdania jest Amos Nur, geofizyk z Uniwersytetu Stanforda, który badał sięgający 10 tys. lat wstecz zapis trzęsień ziemi w dolinie Jordanu. Twierdzi on, iż Jerycho „(…) praktycznie rzecz biorąc leży na uskoku jordańskim, dzielącym płytę arabską od płyty synajskiej”.

W jednym z numerów magazynu „National Geographic” znajdu­jemy wypowiedź naukowca, który zauważa, że mury Jerycha runęły w jednym kierunku, tak jakby to miało miejsce podczas trzęsienia zie­mi, nie zaś w rozmaitych kierunkach, jak podczas ataku wojska.8Wiele osób uważa, że to armia Jozuego zniszczyła mury Jerycha. Spójrzmy jednak, co zostało zapisane: „Lud wzniósł okrzyk wojenny i zagrano na trąbach. Skoro tylko usłyszał lud dźwięk trąb, wzniósł gromki okrzyk wojenny i mury rozpadły się na miejscu. A lud wpadł do miasta, każdy wprost przed siebie, i tak zajęli miasto.” (Joz 6,20). Nawet pobieżna lektura jasno pokazuje, że to Bóg, a nie wojsko, czy działanie psychologiczne, zniszczył starożytne Jerycho. Czy Bóg mógł wykorzystać do tego trzęsienie ziemi? Nic nie pozwala wykluczyć takiej możliwości.

W gruncie rzeczy, cytowany powyżej Amos Nur nie był pierwszym, który zasugerował, że trzęsienie ziemi mogło być fizycznym powodem zawalenia się murów. Dr John Garstang, dyrektor British School of Archeology w Jerozolimie, prowadził w latach 1929 – 1936 prace wy­kopaliskowe w Jerychu. Odkrył, że w rzeczywistości mury „zawaliły się na płask” (by użyć jego terminologii).9 Garstang zauważył, że mury zawaliły się na zewnątrz, pociągając za sobą mury wewnętrzne i domy, tak jakby stało się to podczas trzęsienia ziemi. Doszedł też do wniosku, że zapasy ziarna i pozostałości miasta uległy zniszczeniu w pożarze, co może świadczyć o chaosie, jaki zapanował po tym katastrofalnym wy­darzeniu.
Geolodzy twierdzą, że dolina Jordanu jest niczym ogromna przerwa w kanapce. Oddziela ona Pustynię Arabską (gdzie dziś leży Jordania, Iran i Irak) od delikatnych wzgórz, schodzących do Morza Śródziem­nego. Poczynając od Galilei, dolina Jordanu leży 213 metrów poniżej poziomu morza, a następnie, docierając do Morza Martwego, opada do niemal 400 metrów. Poprzez całą dolinę biegnie ogromny uskok sejsmiczny.

Teoria, mówiąca że powodem upadku Jerycha było trzęsienie ziemi wydaje się racjonalna, jednak póki co nie usuwa Boga z pola ludzkich dziejów. Stajemy bowiem w obliczu cudu zgrania wydarzeń w czasie, której to koincydencji nie można wyjaśnić na ludzki sposób. Nawet dziś nikt nie wie, kiedy nastąpi trzęsienie ziemi. Dowiadujemy się o tym, kiedy już to nastąpi. Gdyby odłożyć na bok nadprzyrodzoną interwencję Boga – każdy, kto otoczyłby warowne miasto i dął w trąby, oczekując na trzęsienie ziemi, zostałby uznany za szalonego i wymaga­jącego leczenia.
Bóg zazwyczaj używa praw natury, które sam angażuje w nadprzyrodzony sposób, by spełniły Jego wolę. Amos Nur może mieć rację.

Postscriptum do wykopalisk w Jerychu
Po pracach Johna Garstanga w latach 30., inny archeolog, Kathleen Kenyon, również pochodząca z Wielkiej Brytanii, swego rodzaju Ama­zonka, mająca 182 cm wzrostu i powszechnie szanowna w środowisku naukowym, podjęła prace wykopaliskowe, nie zgadzając się z wnioska­mi swego poprzednika. Jej werdykt brzmiał: „Nie, to nie tak było. Daty się nie zgadzają”. Chociaż jeszcze nie poznaliśmy ostatecznej wersji wy­darzeń, Kenyon odkryła coś fascynującego.
Okazało się mianowicie, że za czasów Chrystusa istniały przynaj­mniej dwie części Jerycha – starsza i nowsza, w której dobudowano mur otaczający miasto, podobnie jak robi się to obecnie, by rozszerza­jąc granice miasta, objąć rozrastające się obszary. Jej odkrycie wyjaśniło coś, co wydawało się być błędem w Biblii. Ponieważ mury zapewniają ochronę przed wrogami i wyznaczają granice miasta, wzniesiono drugi mur wokół obrzeży „nowego” Jerycha.

Tekst w Ewangelii św. Mateusza wspomina, że pewnego razu Jezus, opuszczając Jerycho spotkał ślepego mężczyznę imieniem Bartymeusz, który wołał o pomoc10 (Mt 9,27), natomiast Ewangelia św. Łukasza mówi, że Jezus wchodził do miasta (Łk 18,35). Wydawało się, że jedno wyklucza drugie, co od dawna podkreślali sceptycy. To prawda, że trud­no jest wchodzić do miasta jednocześnie je opuszczając. Jak archeologia może pomóc pogodzić tę sprzeczność?

Wykopaliska prowadzone przez Kenyon udowodniły, że Jerycho, rozrastając się przed czasami Chrystusa, zagarnęło ziemię, tworząc swe­go rodzaju Jerycho „podmiejskie” (używając współczesnej terminologii). Bartymeusz był ślepy, ale nie głupi. Wiedział, że zasiadając przy bramie, lub przejściu między tymi dwoma rejonami, znajdzie się w miejscu bar­dzo uczęszczanym i więcej ludzi go zauważy. Miał więc większe szanse na zebranie jałmużny. To rozwiązuje niezgodność między autorami bi­blijnymi. Jezus napotkał Bartymeusza, kiedy wychodząc z jednej części Jerycha wchodził do drugiej. Kolejny punkt dla archeologii.